Layla Administrator
Dołączył: 04 Lut 2010 Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A zgadnij
|
Wysłany: Czw 18:22, 04 Lut 2010 Temat postu: "Ulisses"?! |
|
|
Piękne słowo, prawda? Ulisses. Po łacińsku: Ulixes i jest to odmiana imienia Odyseusz. Stąd niedaleko do spostrzeżenia aluzji do Homera. Ale ja nie o tym :).
Czymże jest ta księga? Ano, jest ona pióra niejakiego Jamesa Joyce'a...
*PRZERWA NA DYGRESJĘ*
Nigdy nie wiesz, czyje myśli przeżuwasz tudzież Rzeźnicy robią się podobni do surowych befsztyków - ciekawe, czy Ulisses to nie taka zbitka wszelakich myśli ukradzionych przez Joyce'a innym ludziom; dodatkowo sądząc z powyższych sentencji, James Joyce musi mieć wiele wspólnego ze swoim dziełem, i wcale nie chodzi tylko o autorstwo czy podobieństwo na linii autor-bohaterowie, lecz - o jakieś szalone autorskie dziwactwa typu "Ta książka to ja" :). OK, kończę z tymi kosmicznymi dywagacjami.
*KONIEC PRZERWY*
...pisana ponoć przez kilkanaście lat i w tempie parę zdań na dzień. Toż to chyba nawet Leonardo da Vinci mniej dopieszczał swą Mona Lisę! Samą książkę czyta się bardzo opornie. Zależy od czytelnika czy wręcz charakteru (doprawdy, upartym trzeba być...) - jedni robią to w miesiąc, drudzy w rok, trzeci tkwią w pierwszym rozdziale, czwarci lubią "odwiedzać" jakiekolwiek miejsce książki i tak sobie skakać po książce, piąci - znam takiego jednego - obiecują sobie, że będą czytać książkę co dekadę (pewnie dla sprawdzenia rozwoju swoich możliwości intelektualnych: 20 lat - "dobiłem do ostatniej, tysięcznej strony"; 30 lat - "dobre do czytania do poduszki"; 40 lat - "pięknie się zaczyna" - to tylko głupi przykład), a szóści....
Co do szóstych, to mam teorię, że oni to po prostu muszą czytać, bo są na studiach filologicznych, a Ulisses - jak gdyby - jest bardzo przełomową książką w dziedzinie literatury czy kultury w ogóle, bo...
To naprawdę piękna książka. To raz. Dwa - prosta co prawda nie jest, należy wszak do awangardy literatury, ale pod względem językowym nie ma sobie równych. I tutaj coś bardzo, bardzo przyjemnego w związku z różnymi formami użycia tej książki (:P):
Posłuchajcie sobie jej w wersji audio, oczywiście po angielsku. Polecam. Boskie przeżycie, jeśli choć trochę ma się fioła na punkcie języka. Dopiero w ten sposób próbując odebrać dzieło można się nim naprawdę zafascynować.
Na koniec powiem, że tłumaczem Ulissesa był Maciej Słomczyński. Nie będę mówić o trudności w samym czytaniu tej książki, a co dopiero w przekładaniu jej... ale, hm. Słomczyński naprawdę uważał kontakt z tą książką za wzbogacający - żebyście tylko przeczytali posłowie do jednego z wydań polskiej wersji - i chyba miał rację. Dziwna to książka, fakt, ale też - nie znam bardziej ambitnej rozrywki. Rozrywki, owszem - bo ta książka to też w pewnym sensie taka zagadka. Łamigłówka - no.
Aha, i coś dla zainteresowanych - jest na polskim rynku wydawniczym praca doktorska niejakiego Piotra Pazińskiego, świetnie rozjaśniająca to dzieło. Jej tytuł to Labirynt i drzewo. Studia nad "Ulissesem" Jamesa Joyce'a, a jej dodatkowym atutem jest spora dawka filozofii, która została tam ciekawie i estetycznie "przemycona". (Bo przecież autor jest absolwentem filozofii. O, a niedawno również debiutantem pisarskim: poszukajcie sobie informacji o jego Pensjonacie; też ciekawa książka).
Temat-rzeka, ech :P.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Layla dnia Pią 17:34, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy |
|